Aresztowanie


26.07.1944 r. Jan Chełmicki otrzymał pisemne wezwanie do stawienia się na Gestapo
(obecny budynek Domu Żołnierza im. Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego w Poznaniu),
z którego - jak się później okazało już nie powrócił.
 


Lata 1939-1942, siedziba Gestapo przy ul. Ratajczaka w Poznaniu.

Z relacji Anieli Kostrzewskiej, córki Jana Chełmickiego, kwiecień 2019 r.

"Tam gdzie pracował ojciec (w Teatrze Wielkim) był człowiek, nazywał się Myk. Naprawiał sprzęt muzyczny
i miał swój warsztat na Małeckiego na odcinku od Strusia do Rynku (po prawej stronie).
Po schodkach na dół do sklepiku i ten człowiek należał do Jehowych.
Podobno jak nam opowiadał ten pan Myk, Niemcy złapali jakiegoś młodego, który był w Jehowych
i miał w kieszeni spis członków, których on obsługiwał. A u Jehowych było to, że każdy musiał zwerbować nowych członków. No i na tej liście był także tata. Tym wszystkim, którzy byli na liście dali wezwanie
do stawienia się na gestapo. Wezwanie
rodzice dostali oboje*.
Jak mama wróciła z gestapo (my akurat przychodzimy z pracy do domu), mama tak jak przyszła, tak usiadła przy stole i nie można się było z nią porozumieć.
Dopytaliśmy się, że jest jakiś lekarz neurolog na ulicy Orzeszkowej. Mieszkał tam, więc się do niego udaliśmy i powiedzieliśmy prawdę, że była na Gestapo. Lekarz przyszedł wieczorem, a było wtedy zimno i stwierdził, że ma pomieszanie zmysłów. Dał skierowanie do szpitala. Okazało się, że mama przyniosła kartkę na skierowanie na przesłuchanie również dla nas i bardzo to przeżyła. W szpitalu była kilka miesięcy.
Jak chodziliśmy do szpitala do mamy, to z początku nas nie poznawała. W szpitalu była taka młoda dziewczyna (pacjentka), to mama myślała, że ona jest jedną z nas. Na Moście Dworcowym spotkaliśmy
któregoś razu ciotkę Chełmicką z ogródków działowych i powiedzieliśmy co się stało mamie, to zaprosiła nas i powiedziała, że nagotuje rosołu. Każdy się dzielił tym co miał.
Długo trwało zanim mama zaczęła nas rozpoznawać. Chodziliśmy do szpitala tak często jak było to możliwe. Obowiązywały godziny przejęć, poza tym pracowaliśmy. Przyszła wiosna, mama wróciła do domu i z Walochem dawaliśmy mamie zajęcia np. cerowanie albo szycie bo my musieliśmy iść do pracy.
Mama miała zajęcie i z czasem doszła do siebie. Chodziliśmy na spacery. Ale z tatą nie było kontaktu.
Po długim czasie był tylko list z obozu."

Po zajęciu Poznania we wrześniu 1939 r. przez Niemców, Dom Żołnierza został przejęty przez sztab VI grupy operacyjnej policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa (Einsatzgruppe VI der Sicherheitspolizei und des SD) pod dowództwem SS-Oberführera Ericha Naumanna. Po utworzeniu Tajnej Policji Państwowej (Gestapo) Dom Żołnierza stał się siedzibą Kierowniczego Urzędu (Geheime Staatspolizei. Staatspolizeileitstelle Posen). W urzędzie funkcjonowało więzienie domowe (Hausgefängnis).

W części piwnicznej na gołej posadzce, skutych kajdanami, przetrzymywano około 40 do 120 więźniów. Większość z nich przetrzymywana była w ramach aresztu domowego (Schutzhaft). Policyjny Sąd Doraźny (Polizeistandgericht), w skład którego wchodził szef Gestapo i dwaj przez niego wyznaczeni ławnicy posiadali nieograniczone kompetencje. Wydawane przez nich wyroki nie podlegały apelacji. Komendantem poznańskiej Staatspolizeileitstelle w chwili aresztowania Jana Chełmickiego był "SS-Obersturmbannführer" dr Karl Heinz Stossberg (1941-1944).

Niesłuszne i całkowicie bezpodstawne przyporządkowanie Jana Chełmickiego do Zboru Świadków Jehowy, okazało się tragiczne w skutkach, ponieważ w III Rzeszy jak i na terenach przez nią okupowanych byli oni masowo represjonowani z powodu zachowania neutralności w kwestiach politycznych. Odmawiali pełnienia służby wojskowej lub wspierania wysiłków związanych z prowadzeniem działań wojennych, głosowania w wyborach lub wstępowania do organizacji nazistowskich, oddawania honorów swastyce i mówienia nazistowskiego pozdrowienia „Heil Hitler!”. Chociaż wprowadzono zakaz praktykowania ich religii, wciąż spotykali się, by się wspólnie modlić i oddawać cześć Bogu, rozgłaszali orędzie biblijne i rozpowszechniali publikacje oparte na Biblii, okazywali życzliwość innym ludziom, w tym Żydom, trzymali się swoich przekonań, odmawiali podpisywania oświadczeń o wyrzeczeniu się swoich wierzeń.

Na zachodzie kraju, włączonym bezpośrednio do Rzeszy, Gestapo aresztowało każdego, kto był znany
jako Świadek Jehowy. Już samo podejrzenie skutkowało aresztowaniem. Pojawienie się nazwiska
Jana Chełmickiego na liście prowadzonej przez człowieka należącego do Zboru dla członków SS
było wystarczającym dowodem do stwierdzenia przynależności, a to z kolei skutkowało licznymi represjami.

Trudno po latach stwierdzić, czy powyższe zdarzenie faktycznie było głównym powodem zatrzymania, ponieważ w dotychczas zebranej dokumentacji nie pojawiła się żadna informacja na temat powodu aresztowania, wyznania, czy koloru przydzielonego winkla*.


*winkiel - kolorowy trójkąt naszywany na ubranie, oznaczający kategorię więźnia.

Należy jednak pamietać, że Jan Chełmicki w latach 1916-1918 służył w armi pruskiej, a chwilę później
w wyniku zmian na arenie wojennej, brał czynny udział w Powstaniu Wielkopolskim, a to bardzo
nie podobało się Niemcom. Wojenne losy powstańców ukladały się różnie, w większości tragicznie.
Wielu z nich zostało zgładzonych przez władze okupacyjne, zarówno niemieckie jak i sowieckie, stając się ofiarami celowych działań eksterminacyjnych. Niejednokrotnie powstańcza przeszłość była dodatkowym  brzemieniem, które niejako uzupełniało kwalifikację powstańców jako wrogów państwa niemieckiego.

Czy Gestapo znało wojskową przeszłość Jana Chełmickiego i postanowiło go ukarać? Czy może powodem aresztowania była kartka z notatkami i podejrzenie o przynależność do Świadków Jehowy? A może przechowywanie powielacza o którym informacje pojawiają się we wspomnieniach rodziny.
Te pytania jak dotąd pozostają bez odpowiedzi.

 

Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja